Inspiracją do dzisiejszego artykułu była scena z jednego z niewielu seriali, które faktycznie można nazwać kultowymi. Friends, czyli Przyjaciele, są z nami od ćwierć wieku. Bawią, ale też – jak przekonamy się dziś – uczą. Z przymrużeniem oka. Chociaż, czy na pewno tylko z przymrużeniem?
Siedem stref erogennych
Miłośniczkom serialu w tym momencie zapewne staje przed oczami Monika, wykrzykująca słynne SEVEN! SEVEN! Ale nie sposób przecież nie wspomnieć Chandlera, który ze zdumieniem wpatruje się w rysunek kobiecego ciała i nie może uwierzyć, że jest na nim aż siedem wrażliwych punktów. Sam zna przecież ze trzy na krzyż… W zasadzie Chandler reprezentuje tu znaczną część męskiej populacji – przez kurtuazję nie powiemy, że większość…
Nie możemy się powstrzymać – przypomnijmy sobie tę scenę jeszcze raz:
Oczywiście te siedem miejsc erogennych bynajmniej nie wyczerpuje wszystkich możliwości. Kobiety mają to szczęście, że strefy erogenne pokrywają 10-15% ich ciała. Spokojnie można więc tę liczbę podwoić, do czego zresztą zachęcamy panów. Szukajcie, a znajdziecie (gdzie szukać podpowiadaliśmy już w artykule Strefy erogenne na mapie ciała kobiety).
Dlaczego tak ważne jest, by nie skupiać się jedynie na jednym czy dwóch miejscach, do których zwykle wędrują męskie dłonie czy usta? Cóż, kobiety to nie mężczyźni. Potrzebują (zazwyczaj) przygotowania, pobudzenia, by móc faktycznie rozluźnić się, osiągnąć odpowiedni poziom podniecenia. Nie tylko zresztą dotyku i pieszczoty, ale też miłych słów, czułych spojrzeń i świadomości, że ich potrzeby są dla partnera równie ważne, co własne. No dobrze, czasem chcą też czegoś szybkiego, mocnego, z buzującym testosteronem…
Zazwyczaj jednak kobiety pragną, by seks był czymś więcej, niż tylko paroma miźnięciami po miejscach intymnych, paroma minutami męskich podrygów, zakończonych przewróceniem się na drugi bok i gromkim chrapaniem.
Panowie, prosimy – nauczcie się liczyć chociaż do siedmiu! Zaczynamy:
Jeden – uszy
Fachowo nazywa się je nieswoistymi miejscami erogennymi, bo nie są aż tak bardzo wrażliwe, by ich pieszczoty mogły doprowadzić do orgazmu. Ale za to są doskonałym miejscem by zacząć zabawę. Idealnie nadają się do całowania, delikatnego muskania wargami, chociaż lizanie już niekoniecznie może być przyjemne. Warto poświęcić chwilę szczególnie na płatki uszu, które można także przygryzać wargami i zębami, delikatnie kąsać, ssać. Wrażliwa jest także skóra za uchem – jest cieniutka, delikatna, nawet gorący oddech na niej może wywołać przyjemny dreszczyk.
Uszy uwielbiają nie tylko pieszczoty, ale także słowa. Te pełne miłości, pożądania, oddania i pragnienia. Ale też te opisujące to, co mężczyzna planuje zrobić, to, jak będzie chciał pieścić kobietę, dotykać ją. W końcu nie bez powodu mówi się, że najbardziej erogennym organem u kobiet jest…. mózg. W nim rodzi się podniecenie, więc mówienie, szeptanie i całowanie to świetna kombinacja startowa.
Dwa – usta
Od uszu wiedzie bardzo prosta ścieżka do warg. Chociaż nie musi być bezpośrednia, wszak po drodze są też powieki, policzki, skronie, na których można składać pocałunki, pieścić wargami i językiem. Pocałunki mówią dużo o mężczyźnie. Są często dla niego pierwszym testem – spora część kobiet zakłada, że ten, kto kiepsko całuje, jest też kiepski w łóżku. Zbytni pośpiech, niestaranność, pchanie się od razu z językiem… No to nie jest dobry znak, powiedzmy sobie szczerze. Do ust warto wracać często, nie zapominać o nich ani w czasie ani po seksie.
Trzy – kark

Odrywając się od ust, warto skierować się na kark i szyję. Właśnie usta sprawdzają się tam najlepiej, chociaż delikatny dotyk opuszków palców czy końcówek paznokci też nie jest zły. Ale usta, wargi i język to zdecydowanie to. Takie pieszczoty mają nawet swoją nazwę – necking. Wiele kobiet wręcz uwielbia całowanie i lizanie szyi i karku, wywołujące ten dreszczyk, tak bardzo mile widziany w czasie gry wstępnej.
Cztery – piersi
Typową wersją męskiego podejścia do piersi, jest chwycenie za nie rękami, najlepiej już na samym początku zabawy. Nie można powiedzieć, by kobiety uznawały to za idealne rozwiązanie… Dużo lepiej jest najpierw „pobawić” się w innych miejscach, nim na piersi, przez dekolt, zawędrują dłonie i usta. Biust bez wątpienia fascynuje mężczyzn, ale nie jest to powodem, by od razu go miętosić i ściskać. Piersi są wrażliwe na dotyk, zbyt mocny może być po prostu nieprzyjemny. Ale wodzenie palcami po skórze piersi, po brodawkach, ssanie sutków, ich lizanie, a nawet zasysanie może spowodować eksplozję przyjemności. W sensie dosłownym – 20-25% kobiet jest w stanie przeżyć orgazm sutkowy.
Pięć – pośladki
Pupa to kolejne z miejsc niezawodnie przyciągających męskie oczy, dłonie i usta. Słusznie, bo jest bardzo wrażliwa na przeróżne pieszczoty. Od delikatnego lizania i wodzenia wargami, po głaskanie, ściskanie, nawet przygryzanie i klapsy – choć do tych ostatnich sugerujemy podchodzić z wyczuciem i umiarem, zwłaszcza na początku zabawy. Później, w czasie stosunku bywają przyjmowane z bardzo dużym entuzjazmem. Mężczyznom zwrócimy przy okazji delikatnie uwagę, że pośladki to pośladki, a dotykanie tego, co między nimi, może równie dobrze wywołać entuzjazm, co gwałtownie demonstrowaną niechęć.
Sześć – wewnętrzna strona ud
Wewnętrzna strona ud pokryta jest cienką warstwą skóry i stanowi szeroki obszar, bardzo wrażliwy na dotyk koniuszków palców, delikatny masaż, całowanie i lizanie. Niemal u każdej kobiety głaskanie wnętrza uda wywoła bardzo przychylne reakcje. Dodatkowo stanowi ono dość jednoznaczny punkt startowy. Jeśli mężczyzna pieści uda językiem i ustami, to daje znać, że zaraz znajdą się one trochę wyżej – w centrum kobiecej przyjemności.
Siedem – łechtaczka
Seven! Łechtaczka to wielka moc. Wielka też w sensie rozmiarów, bo na powierzchni widać jedynie nieduży jej fragment, a pod powierzchnią z kolei rozciągają się tysiące zakończeń nerwowych, których stymulacja wywołuje tak rozkoszne dreszcze. Klitoris lubi, gdy poświęca mu się dużo uwagi, a nawet bardzo dużo, zazwyczaj łaknie też delikatności i nie przepada za zbyt mocnym naciskiem, chociaż ciężko uznać to za regułę. Usta, język, palce sprawdzają się w tu idealnie. Ważne, by być tam wystarczająco długo – w końcu to właśnie pieszczoty w tym miejscu u większości kobiet wyzwalają orgazm.
Odwiedziny w tych siedmiu rozkosznych miejscach nie tylko warto, ale wręcz trzeba powtarzać. Wędrować wciąż między nimi, wracać ponownie do niedawno widzianych, by sprawdzić, czy nie czują się osamotnione. Przypominamy więc plan podróży w wersji Moniki Geller:
You could start out with a little one. A two. A one-two-three. A three. A five. A four. A three-two. A two-four-six. Four. Two. Two. Four-seven! Seven! Seven! Seven! Seven! Seven! Seven! Seven! Seven! SEVEN!
