Jeszcze nie tak dawno normą była jedna orientacja seksualna, czyli heteroseksualizm. Później jako pełnoprawne zostały uznane dwie kolejne, czyli homo- i biseksualizm. Chociaż nadal nie dla wszystkich są one „normalne”, to jednak świadomość ich istnienia i społeczna akceptacja na pewno są dużo wyższe niż jeszcze 5, 10 czy 50 lat temu. Obecnie do tych trzech dołączyła czwarta, czyli aseksualizm, skrajnie różniąca się od powyższych podejściem do tematyki seksualności.
Na czym polega aseksualizm
Seksualność uznaje się za jeden z podstawowych elementów życia. Nie u wszystkich wyraża się tak samo, jest zmienna w czasie i z czasem wręcz zanikająca. Jednak niemal zawsze i niemal u każdego dorosłego istnieje. Niemal… Aseksualność (lub aseksualizm) od kilkudziesięciu lat uważany jest za czwartą wyróżnioną orientację, charakteryzującą się brakiem odczuwania pociągu seksualnego.
Termin „orientacja” jest tu kluczowy. Oznacza bowiem, że jest to cecha wrodzona, której nie należy i nie można utożsamiać z okresowym brakiem ochoty na seks, ze spadkiem libido, pożądania. Jest to coś, z czym ludzie się rodzą i z czym żyją. Podejście takie jest zresztą stosunkowo nowe, początkowo aseksualizm uznawany był raczej za patologię, rodzaj zaburzenia seksualnego, czyli coś, z czym należy walczyć, przeciwdziałać. Do dziś dzień zresztą wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że taka orientacja w ogóle istnieje i że należy uznać ją za normalną, równą trzem pozostałym.
Na pytanie, ile osób aseksualnych jest w społeczeństwie, nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Można bazować tylko na szacunkach, badaniach, estymacjach prowadzonych przez seksuologów i psychologów. Zazwyczaj jako minimalny próg podaje się 1% społeczeństwa, wielu badaczy uważa to jednak za wartość zaniżoną. Stąd próg górny określany jest jako 5%. A pięć procent to wcale nie jest mało… Oznacza to bowiem, że jedna osoba na dwadzieścia po prostu nie odczuwa pociągu seksualnego. Teoretycznie i statystycznie każdy z nas taką osobę ma w swoim otoczeniu. I niemal na pewno nie wie o niej, a często i ona sama nie jest świadoma faktu, że brak pociągu nie jest w jej przypadku zaburzeniem, dysfunkcją czy niemożnością znalezienia odpowiedniego partnera, a po prostu normą.
Ciało i psychika a aseksualizm
Z definicji orientacja ta charakteryzowana jest jako brak pociągu seksualnego. Trwały, czyli nie rodzi się on w okresie dojrzewania, nie pojawia później, a podniecenia nie powodują ani inne osoby płci dowolnej, ani czynności, obiekty, fetysze. Brak potrzeb zazwyczaj oznacza też więc brak konieczności czy chęci ich zaspakajania, ale nie do końca musi oznaczać rezygnację z seksu czy też masturbacji. Nie zawsze jest tak, że osoba aseksualna nie jest w stanie osiągnąć orgazmu czy też pieszczoty nie sprawiają jej przyjemności. Jednak na poziomie psychiki nic jej „nie ciągnie” by jakiekolwiek czynności seksualne inicjować, angażować się w nie.
Z drugiej strony nie można zakładać, że seks i wszelkie związane z nim czynności budzą w osobach aseksualnych wstręt, obrzydzenie, niechęć. Takie zachowania określane są mianem awersji i zazwyczaj powstają po przebytych urazach, złych doświadczeniach. Tutaj zaś strefa erotyki po prostu nie znajduje się w obszarze zainteresowania lub ma bardzo niski priorytet.
Czasem można spotkać się z twierdzeniem, że brak pociągu seksualnego jest objawem aseksualizmu. Jest to wyrażenie bazujące na wiedzy o zjawisku sprzed kilkudziesięciu lat, gdy pojawiło się ono w badaniach Kinseya. Zwrot „objaw” sygnalizuje nam bowiem istnienie jakiejś choroby, patologii, aberracji. O objawach można mówić w przypadku spadku lub zaniku wcześniej istniejącego pociągu seksualnego, a nie w przypadku, gdy nigdy się on nie pojawił. Również osoby identyfikujące się jako aseksualne nie uważają tego za problem psychiczny. Jest to po prostu część tego, kim są, konieczna do zaakceptowania, niemożliwa do zmiany. Czy można więc wyleczyć aseksualizm? Nie, bo nie jest on chorobą…
O ile na poziomie psychiki podejście do seksu jest zupełnie obojętne, to na poziomie ciała już tak nie musi być. Ciało osoby aseksualnej będzie reagowało bardzo podobnie na stymulację, jak ciało osoby hetero- czy homoseksualnej. Nadal jest to jednak tylko podniecenie ciała, a mózg, psychika czy duch, jakkolwiek to nazwiemy, nadal stosunek do stosunku ma zupełnie obojętny. Podobno prowadzone są zresztą badania, w których osoby aseksualne są stymulowane fizycznie w czasie rezonansu magnetycznego, śledzącego aktywność w mózgu Czy i jakie wnioski z tego będą wynikać? Na razie nie wiadomo.
Osoby aseksualne mogą uprawiać seks lub masturbować się z przyczyn fizjologicznych, czyli dla przyjemności jaką daje orgazm, dla rozluźnienia się. Lub dla partnera/partnerki. Bo przecież nie wszystkie „asy” żyją jako single, również mogą tworzyć związki, choć ani to częste, ani łatwe.
Związek z osobą aseksualną
Można romantycznie zapewnić, że nie seks jest w życiu najważniejszy. Inaczej jednak sprawa ma w związku, gdzie jego brak problemy zazwyczaj rodzi… Gabinety seksuologów i adwokatów rozwodowych pełne są par, u których seks zanikł. A w przypadku „asów” zazwyczaj nie ma go od początku…
Nie ciągnie ich do seksu, nie potrzebują bliskości fizycznej. Nie mają fantazji seksualnych, nie czują „motyli w brzuchu” na myśl o pocałunku czy pieszczocie. Jak mogą więc stworzyć związek z drugą osobą? Z trudem.
Bo przecież pociąg seksualny do jedno, a miłość i pociąg emocjonalny – co innego. Gdy również ten drugi nie występuje, mówimy o tak zwanej aromantyczności. Taka osoba nie wykazuje zainteresowania ani związkiem fizycznym, ani też uczuciowym. Można jednak być osobą aseksualną a jednocześnie bi-, hetero- czy homoromantyczną (w skrócie, bo rodzajów orientacji romantycznej wyróżnia się więcej). Część osób aseksualnych żyje w takich związkach, jednak nigdy nie nalezą one do łatwych.
Najbardziej „zgodnym” pod tym względem na pewno będzie związek dwóch „asów”, bo żadna strona nie będzie oczekiwała czy wręcz wymagała od drugiej aktywności seksualnej. Chociaż ta oczywiście może występować, bywa, że takie pary zakładają „normalne” rodziny, mają dzieci, są szczęśliwe.
Związek z osobą „seksualną” stoi jednak na trudnej, albo i straconej pozycji. Bardzo ciężko jest wytrzymać bez seksu, gdy samemu odczuwa się pociąg (https://www.strefanamietnosci.pl/brak-seksu-rodzi-frustracje/) . Szczególnie mocno jest to odczuwane w przypadku mężczyzn, którym ewolucja wpoiła „nakaz” rozmnażania się i prokreacji w jak największej ilości.
Jest to jedna z sytuacji, gdy nie ma ani najlepszej rady, ani najlepszego wyjścia. Nie ma kanonu wskazującego idealne rozwiązanie. A zapewne nie ma też i samego idealnego rozwiązania. Na pewno konieczna jest szczerość, zaznaczenie od samego początku, że seks jest tematem, który w ewentualnym związku nie będzie występował wcale albo bardzo sporadycznie. Takie właśnie podejście wydaje się jedynym słusznym, jeśli związek na poziomie romantycznym i emocjonalnym ma być udany. I tak właśnie też podchodzi do tego wiele osób aseksualnych, już od pierwszych chwil deklarując swoją orientację seksualną. Te pierwsze chwile często są też ostatnimi…
Właściwie wydaje się, że ta orientacja jest najtrudniejsza do zaakceptowania przez osoby trzecie. Heteroseksualizm jest standardem, homoseksualizm jest powszechnie znany, niezależnie do tego czy „akceptowany” czy nie. A aseksualizm? Z nikim, nic, wcale? Jak to? Powszechne są reakcje typu niedowierzanie, niezrozumienie, chęć „wyleczenia”, wytłumaczenie nie spotkaniem jeszcze „tego jedynego/tej jedynej”, etapem w życiu… Cytując za prof. Lwem Starowiczem dane statystyczne – w badanej próbie osób aseksualnych 91% mężczyzn i 74% kobiet żyło samotnie.
Taki związek musi wymagać od drugiej strony poświęcenia, którego „as” do końca może nawet nie rozumieć, sam/a pozbawiony/a pociągu seksualnego. Zazwyczaj drogi które stoją przed związkiem AS+S to:
Związki otwarte
Czyli takie, w którym partnerzy zgadzają się na utrzymywanie kontaktów seksualnych z innymi osobami. Teoretycznie jest to wyjście łatwe do zaakceptowania, przecież as nie przywiązuje wagi do seksu, więc i do seksu „na boku” również może nie przywiązywać… Praktyka mówi już niekoniecznie to samo. Bo seks to przecież nie tylko ciało, to jednak i angażowanie emocji, ducha, uczuć. Ich transfer poza związek osłabia go, może też prowadzić w dość prosty sposób do przeniesienia wszystkich uczuć na kogo innego. Niezależnie od tego, czy będą to po prostu przypadkowe znajomości, czy też związki poliamoryczne, to zazwyczaj, prędzej czy później, „as” znowu zostanie sam/a…
Autoerotyzm
Wszelkie zachowania seksualne, które realizowane są w pojedynkę. Rozwiązanie o tyle bezpieczne, że nie wynosi strefy erotyki poza związek. U „normalnych” par praktykowane bardzo często, wszak dla wielu kobiet masturbacja jest większym źródłem przyjemności niż seks z partnerem. Obecny stopień zaawansowania akcesoriów erotycznych sprawia, że z ich wykorzystaniem można mieć bardzo satysfakcjonujące życie seksualne. Na pewno takie samotne sesje będą dla „asa” dużo łatwiejsze do zrozumienia i zaakceptowania, niż otwarty związek. Nadal jednak będą samotne, pozbawione sfery uczuć, bliskości, empatii, więc na dłuższą skalę problematyczne i psychicznie ciężkie dla drugiej strony.
Akceptacja seksu
Powtórzmy – as, tak jak większość ludzi, może mieć orgazm, stymulacja nie jest dla niego przykrością, seks nie budzi w nim obrzydzenia. Nie cierpi na anhedonię czy awersję do niego. Po prostu temat nie interesuje go zupełnie. Po co więc miałby TO robić? Z miłości, zrozumienia, chęci usatysfakcjonowania partnerka/partnerki? To jedno z pytań, które często stawiają przed sobą „asy”. Niektórzy odpowiadają twierdząco.
Tak, jest mi to obojętne, ale jemu/jej nie, więc się na to godzę.
A co on/ona czyje w takiej sytuacji? Wiedząc, że druga osoba w czasie miłosnych uniesień myśli tylko o tym, by to się skończyło, zastanawia się, co zrobić na obiad, jaki serial obejrzeć? A może nie wie o niczym, bo przecież nie każdy „as” się przyznaje do orientacji, niektórzy udają całe życie? Od pierwszej „miłości”, związku na zasadzie „każdy kogoś ma, to i ja też”, przez kolejne, aż do małżeństwa?
Sięgając do źródła, czyli do wypowiedzi „asów” na polskich i amerykańskich forach internetowych, widać, że to problemy typowe dla tej orientacji seksualnej. Powtarzane dziesiątki, setki razy, czy to w poszukiwaniu odpowiedzi czy jako ostrzeżenie i dzielenie się doświadczeniami. Konkluzje jednak dość podobne:
Mów szczerze, kim jesteś.
Ale i tak:
Zazwyczaj w związku AS+S prędzej czy później pojawia się prośba lub żądanie „kompromisu seksualnego”.
Część „asów” odrzuca więc samą możliwość związku z „seksualnymi”, nie chcąc przeżywać rozczarowań i emocjonalnej destrukcji związku.
Część ryzykuje. Niektórzy, bywa, że dopiero po kilku latach, znajdują przyjemność w pieszczotach i stosunku, chociaż nie czują potrzeby by je inicjować. Niektórzy nie znajdują jej nigdy, czasem godząc się na kompromis, czasem nie chcąc o nim słyszeć, a czasem ten kompromis jest po stronie S. I jak to z kompromisami bywa, żadna ze stron nie jest szczęśliwa, że się na nie godzi…
Można by artykuł ten podsumować słowami, że przy prawdziwej, mocnej miłości, to uczucia są najważniejsze, a kwestie seksualności w związku powinny być drugorzędne. Byłyby to jednak słowa równie romantyczne, co nieprawdziwe…