Nie da się ukryć, że Sexify swoim sukcesem zaskoczyło wiele osób. Polski serial, który trafił nie tylko do rodzimej publiki, ale i na globalny box office? Szacunek… Czy warto pójść za tłumem i obejrzeć Sexify? Tak. Czy rzuca na kolana? Nie, ale nadal warto.
O czym jest Sexify?
O życiu, w tym erotycznym, można by powiedzieć i wiele nie skłamać. Ale życie to pokazane jest specyficznie, gdzie co i rusz trafia się jakaś kalka, schemat, jeden stereotyp goni drugi. Momentami ciężko powiedzieć, czy tak miało być, czy po prostu wyszło jak zwykle… Pierwsze chwile z Sexify mogą być bolesne, trzeba się przyzwyczaić do konwencji, zaakceptować ją. Albo się spodoba, albo nie. Nie chodzi tu o samą tematykę, czyli seks w wielkim mieście made in Poland, ale o sposób prowadzenia serialu.
Ta zabawa stereotypami momentami wywołuje westchnienie, z ust wyrywa się OMG i WTF. Tak zwany cringe, czyli żenada – kontrolowana. Jeśli się nie zaakceptujecie tej konwencji, to nie dacie rady, wyłączycie po pierwszym odcinku. Jeśli wam się spodoba, to serial okaże się bardzo przyjemnie spędzonym czasem. Na pewno nie jest to rzecz dla każdego, ale warto dać mu szansę. W końcu jest to głos (głosik) w słusznej sprawie – polskiego seksu i podejścia do niego. Głos podany na trzy sposoby.
Głos pierwszy to Natalia. Główna bohaterka, mająca lat 23. Aktorka ma 26 i to troszkę widać, ale nie aż tak, jak w niektórych produkcjach, gdzie różnica wieku aktor-postać budzi uśmiech politowania. Natalia stawia sobie ambitny cel – napisać apkę o seksie. O dobrym seksie, przyjemnym, pozytywnym. Inicjatywa wielce słuszna, bo przecież takich apek na rynku jak na lekarstwo. Co nie znaczy, że ich nie ma, vide apka Kasi Koczałup. Z tejże na pewno Natalia nie korzystała, bo o seksie nie wie nic. Dziwne więc trochę, że chce się zajmować takim tematem, ale cóż, w końcu bez tej niewinności i poszukiwań oświecenia nie byłoby serialu.
Głos drugi to Paulina. Kobieta/dziewczyna świeżo zaręczona, seks uprawiająca, choć bez większego przekonania i ekscytujących doznań. Dziewczę pochodzi z miasta Łomży, a warszawskie gniazdko dzieli z chłopakiem, kryjąc to skrzętnie przed rodziną. Katoliczka – acz wybiórcza, bo przecież teoretycznie świadomie grzeszy, przykazanie „Nie cudzołóż” traktując dość lekko. Można powiedzieć, że to stereotypowe aż do bólu. Jednak tak przecież faktycznie jest. Nie każda kobieta krzyczy z rozkoszy, nie każdy facet potrafi tenże krzyk wywołać i nie każdy rodzic wie, co dziecko robi, gdy wreszcie wyrwie się z zaścianka. Przepraszamy łomżanki i łomżan, ale to w końcu Podlasie, tam internetów i tak nie mają, więc nas nie przeczytają.
Głos trzeci, Monika. Po tych dwóch, jest oczywisty. Archetyp musi być. Dziewica, Matka i Rozwiązła. Nerdka, (przyszła) Matka Polka, Buntowniczka. Trio konieczne, by serial miał ręce i nogi. Monika na studiach zalicza, nie przedmioty bynajmniej, a kolejnych facetów. Bogata rodzina, własna chata, później bolesne zderzenie z realiami akademika. Niby też stereotyp, ale nie wyssany z palca. Takie dziewczyny na studniach spotkał chyba każdy (może prócz tego wyrzucenia z mieszkania do akademika), jak i zresztą dwa poprzednie typy.
Głos czwarty – apka. Teoretycznie serial powinien kręcić się wokół niej, acz nie kręci. Powinien opowiadać o jej powstaniu, acz nie bardzo ma chęć. Czy scenarzyści nie mieli pomysłu na tą część serialu, czy też ważniejsze dla nich były inne kwestie? Może w drugim sezonie apka przemówi? Zobaczymy – na ten moment więcej dzieje się wokół trzech dziewczyn, ich wspólnej podróży przez świat seksualnych odkryć i (prawie) edukacji, zacieśniających się więzi przyjaźni i zmian, jakie zachodzą w nich samych.
Czy to odpowiedź na Sex Education ?
Jeśli jeszcze nie znacie SE, to polecamy. Kawał dobrego serialu – ponad 8 na imdb, trochę niżej na filmwebie. Opowiada – po tytule nie sposób nie zgadnąć – o edukacji seksualnej młodych ludzi. Sexify trochę też. Nie aż tak bardzo, nie aż tak zabawnie, nie aż tak wnikliwie. Ale opowiada.
I to jest właśnie duży plus serialu. Bo w Polsce o seksie się nie mówi. Edukacja seksualna w szkołach nie istnieje. W domu spotykana jest jedynie sporadycznie, chociaż widać tu lekki progres. Edukacja podwórkowa w sumie też padła, odkąd dzieciaki zamiast wychodzić na podwórko spotykają się w wirtualu. W internecie zaś ciężko oddzielić ziarno od plew, zawsze też można liczyć, że szukając pomocy czy odpowiedzi, dostanie się porcję hejtu.
Tak więc wszystko, co chociaż trochę pozwoli ludziom oswoić się z seksem, jest dobre. Tego seksu i seksualności nie ma zresztą w serialu bardzo dużo. Ba, wręcz za mało, jak na pozycję, która w tym temacie miała edukować. A może nie miała? Może kwestia kobiecej przyjemności i orgazmu specjalnie potraktowana została tak delikatnie, by nie prowokować do hejtu i krzyżowania twórców i aktorów? O chłopakach, którzy bądź co bądź w seksie zazwyczaj biorą udział, też wiele nie ma. Edukować tymczasem powinniśmy i One i Onych. Może nie jest to krok milowy, ale jakiś kroczek do przodu na pewno. Może doprowadzi do tego, że tak grzeszne i piekielne słowa jak orgazm i łechtaczka częściej zaczną padać w związkach.
Sexify – dobry czy nie dobry?
Krótko – dobry, choć nierówny. Są momenty, gdy cringe wchodzi trochę za mocno dla części potencjalnych odbiorców, co będzie odstręczało ich od tej pozycji. Mimo wszystko można się na nim uśmiechnąć, nawet śmiechem parsknąć, czyli pod serial komediowy trochę podchodzi. Kwestie obyczajowe również poruszono lepiej, niż zazwyczaj w naszych produkcjach to się robi. Co prawda ręce załamać też można, ale nie tak często, jak można by się spodziewać po serialu o seksie w polskim wydaniu.
Przerysowanie postaci, sytuacji, dialogów, życia małomiasteczkowego i wielkomiejskiego balansuje na granicy sztuczności, jednak rzadko przekracza ją na tyle, by mieć ochotę natychmiast zmienić serial.
Można powiedzieć, że jest dość lekki i przyjemny, jak na tematykę, którą teoretycznie mu się przypisuje, poprzez porównywanie z Sex Education. Ale chyba właśnie dlatego ma szansę dotrzeć do szerszego grona. Nie jest wybitny, ale – o ile konwencja trafi w wasz gust – ogląda się go bardzo fajnie. Zaryzykujcie pierwszy odcinek.
Mimo że o seksie, nie jest on wulgarny, nie wali po oczach gołymi zadkami, opowiada jedynie o erotycznej warstwie życia, wcale nie czyniąc z niej jedynego tematu. Nie idealizuje, nie demonizuje, nie moralizuje, co też zapisać mu trzeba na plus. Uwagę zwraca dobry montaż, dźwięk, podkład muzyczny, co także wpływa na przyjemność z oglądania.
Aktorki i aktorów przyjemnie się ogląda (zazwyczaj), co również jest miłym zaskoczeniem. Nota bene dziwny to świat, że serial zaskakuje tym, że nie jest zupełnie do d*y zrobiony i zagrany. Jednak taka to już specyfika naszego kina, że recenzując je zaczynamy zazwyczaj od „jak na polski film…”. Bo wiecie, jak na polski serial, to jest naprawdę dobrze.